Pamiętam, z czasów słusznie minionych, ekipę gigantów z Poznania. Przyjechali nad morze, standardowo na 2 tygodnie. Skromne zasoby gotówki stracili migiem, jeden z którejś dyskoteki wrócił w samych gatkach i tak funkcjonował przez ponad miesiąc
Bez żadnej kasy żyli tam i pili (codziennie) 2 m-ce. Siedzieli tam tyle czasu, bo nie mieli za co wrócić. Opcją absolutnie ostateczną był telefon do starych, żeby po nich przyjechali....co w końcu się stało. Do namiotu nie wchodzili, bo się nie dało, spali przed, na koniec go spalili
Parę porad, z tamtych obserwacji, mogę udzielić. Niektóre nadal całkiem aktualne