Moje Bieszczady i autostop wzdłuż całego polskiego wybrzeża też tak wyglądał, z tym, że na dwa razy w Bieszczadach i jeden raz w Beskidzie Żywieckim kasy na powrót nie zabrakło, ale z autostopu zwiewaliśmy pociągiem, na miejskie autobusy nie starczyło.
Jak po latach wspominam, to ten autostop był strasznie męczący, za to dwa wyjazdy na miesiąc w Bieszczady, ukształtowały mnie, poznałem na czym życie polega. Pieniędzy nie trzeba było dużo, bo pomagaliśmy od zbierania siana, po dojenie owiec, a nawet rąbanie drewna. Chleb w małych sklepikach był 3 razy w tygodniu, jajka na wagę, no i nic więcej. Nikt nie narzekał, przeżywaliśmy przygodę życia.