Prawie północ, a ja mam paradoks - nie chcę jeszcze spać, ale już mi się chce spać
Wczoraj też tak miałem kiedy u kumpla oglądaliśmy wieczorem (poniewczasie trochę, ale zawsze) poranny mecz Osy z Wilsonem. Wypiłem piwo, zmogło mnie i przespałem z krótkimi przerwami na zobaczenie aktualnego wyniku kilka frejmów. Na 1:4 trochę się wybudziłem, wypiłem drugie piwo, ale widząc 1:5 i myśląc, że prawdopodobnie już po meczu poszedłem spać - powiedziałem tylko, że jeśli to nie będzie decider, to nawet niech mnie nie budzą. No i za jakiś czas obudzili