Hedżhogus uparcie jeździ fiestą piątej generacji i raz na jakiś czas płaci jakieś tam śmieszne pieniądze za różne drobne awarie, ale nic poważnego ani droższego jeszcze mu się nie przydarzyło...
Mnie to się coś wydaje, że jakby mieć Forda wprost z Ameryki, to byłby dość trwały. Mnie się F-650 marzy, tylko w wersji elektrycznej - no i miłoby było, gdyby był do niej dołączony jakiś mały reaktorek atomowy, żeby mieć z czego te maleństwo ładować
Wówczas zużywałbym tyle energii do przemieszczania się, co wszystkie samochody z małego osiedla, a i tak byłbym największym ekodrajwerem na dzielni