No próbuję oglądać tego całego shot-outa, ale to jakby się przyglądać konkursowi skoków przy zmiennym wietrze...
To już nie chodzi o ten niby futurystyczny głos oznajmiający zbliżający się koniec czasu i te tandetne światełka zmieniające się z niebieskich na czerwone. Nie chodzi o te irytujące reakcje publiczności. Chodzi mi przede wszystkim o to, że format do czterech wygranych frejmów w każdym konkursie wydaje się najkrótszym obiektywnym - no, może do trzech jakoś by to jeszcze było - poniżej to już coraz bardziej przypomina loterię. Jedno złe rozbicie, jedno dorwanie się rywala do stołu i jest po 'meczu".
Ten format jest głupi, podobnie jak głupia jest cała koncepcja shoot-outa, podobnie jak głupie są zasady shoot-outa. Nie wiem, może nie potrafię dojrzeć innowacyjności tej idei, ale dla mnie robienie turnieju, w którym do wygranej wystarczy odrobina szczęścia jest całkowicie chybiona.
Edit:
Nie, zmieniam zdanie - chodzi również w dużej mierze o reakcje. Nie zdziwiłbym się, gdyby taki Ronnie w drugiej-trzeciej rundzie w połowie "pojedynku" (w zasadzie to nawet dobra nazwa, skoro mówimy o pojedynczym frejmie
) po prostu odszedł od stołu