Warto. Na grzyby chodziłem od dziecka, śmiem twierdzić, że potrafię odróżnić podgrzybka od kurki, a przykładowo nigdy nie zbierałem kani, choć je uwielbiam. Odziedziczyłem to po mamie, która z kolei nigdy ich nie jadła ze względu na jakąś cioteczną siostrę kuzynki babki (itd.), która kiedyś pomyliła kanię z muchomorem sromotnikowym i za dobrze się to dla niej nie skończyło. Dwa lata temu jednak jadąc w zupełnie innej sprawie zatrzymałem się spontanicznie w lesie i trafiłem na takie skupisko kań, że nie wytrzymałem i nazbierałem ich z 15. Oczywiście nikt ich poza mną nie chciał jeść (a jakże, zadzwoniłem do mamy z propozycją dostarczenia
). Od tamtej pory jakoś strach przed kaniami mi przeszedł.
Natomiast nie zmienia to faktu, że i tak jestem bardzo ostrożny do grzybów, choć mam dziadka leśnika, a na grzyby chodzę od kiedy... chodzę
A dla osób jadących na grzyby po raz pierwszy, szczególnie od kiedy wychodzący z lasu niedzielni grzybiarze poprosili mnie na parkingu żebym zerknął czy ich znaleziska są ok, mam tylko taką radę, że do pizzy pieczarki można kupić w markiecie, a kurki do jajecznicy i prawdziwki do bigosu świątecznego rosną w koszykach przy drodze i wystarczy dać strażnikom tych grzybów kilka złotych i już mamy je w bagażniku