Chodziło mi o aspekty polityczne i gospodarcze, które taka nagła rewolucja by wywołała. Co by się stało, gdyby nagle - z dnia na dzień - nikt nie potrzebował ruskiego gazu, czy arabskiej ropy itd.
Obecnie dostępność energii i jej koszt już ogranicza rozwój cywilizacyjny, ale jeszcze nie na tyle, żeby zdecydowanie i szybko szukać innych jej źródeł, jeszcze nie stoimy pod ścianą - tak nam się wydaje. Energii i jej źródeł jest pod dostatkiem, ale póki co poza naszym zasięgiem.
Niedawno czytałem, że zbudowano pierwszy reaktor działający na zasadzie fuzji, na razie małej mocy ale kontrolowanej i z dodatnim bilansem energii. Może więc tędy wiedzie droga. Czas pokaże.
Dobra, udaję się do wiadomego tematu na kawę.