Kupiłem dziś swojemu dziadkowi pralkę, zajechałem ze starą na złom, w świętej naiwności, z przyzwyczajenia że tak się kiedyś robiło... nie zabiorą, bo to odpad niebezpieczny (tu złomiarz rzucił kilkoma kurvami) i nie mogą. Blacha, miedź, beton, odrobinę gumy i plastiku i trochę elektroniki, rzeczywiście niebezpieczne. Dziw, że to w domu stało, przecież mogło wybuchnąć. Z jednej strony promuje się wzrost PKB (nierozłącznie związany ze wzrostem konsumpcji), z drugiej ekologię (dla której najlepszy jest spadek konsumpcji). To jest taka schizofrenia dzisiejszego świata. Jak znam życie zaraz i na to znajdą rozwiązanie - pralka będzie kosztowała 1000 zł, utylizacja 500. Zresztą, z samochodami zaraz tak będzie, utylizacja ogniw li-ion nie jest tania.