Obejrzałem sobie wczoraj nowego Bonda.
Generalnie do filmów wyprodukowanych po 2010 podchodzę z pewną dozą krytycyzmu, z powodu wirusa poprawności politycznej który trawi ostatnio coraz więcej dziedzin życia. Jednak staram się ogarniać te największe premiery, dlatego wczoraj przeglądając sobie filmy uznałem że można sobie Bonda obejrzeć. Nie jestem jakimś wielkim fanem tej serii więc pewnych smaczków/nawiązań mogę nie wyłapać ale rzeczy które udało mi się przyuważyć:
1. Bond jest przedstawiony jako bardziej ludzki, odeszli już od macho który zabija wszystkich złych i przyciąga kobiety jak magnes. Ma jakąś dozę uczuciowości, co w sumie wyszło filmowi na dobre.
2. Aktor który grał zabójcę matki Madeleine to moja ulubiona rola w filmie, zwłaszcza scena z wizytą u niej w gabinecie oraz jedna z ostatnich scen była świetna.
3. Motyw z nową agentką 007 trochę zalatuje politpoprawnością, ale nie przeszkadza jakoś bardzo. Sama aktorka nawet da się lubić, choć na początku byłem trochę zdziwiony takim rozwojem wydarzeń.
4. Ale Paloma była zdecydowanie najfaniejszą postacią kobiecą w całym filmie
5. Dobrze że Bondowi dali piękny stary samochód a nie jakąś Teslę czy Toyotę Prius 
6. Logan Ash był zdecydowanie najbardziej wkurviającą postacią i scena kiedy Bond przywala go samochodem bardzo mi się z tego powodu podobała 
Sama fabuła taka sobie, dobry patent z
tą bronią DNA, ale nie jest to coś niesamowicie odkrywczego. Zresztą, to nie są filmy które się ogląda dla skomplikowanej fabuły.
Ogólnie film takie 6-7/10. Nic zachwycającego, ale trzyma poziom.