Cytat:
Napisany przez KaiQ
jestem tak styrany że nie wiem kiedy i jak jutro wstanę. Miałem akcję drewno na opał plus. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale zamiast lepszego drewna dostały mi się wierzbowe kloce gdzie niektóre mają ponad 80cm średnicy, a może i więcej, oraz około metra z przecinkiem długości. Prawie cały dzień się otłukłem żeby to porozbijać i rady nie dałem... tragedia nie drzewo, ale w tej cenie nic dzisiaj nie kupi i przy takim szaleństwie z węglem nie ma co narzekać. Padam
|
Mi się trafiło bardzo przyzwoite drewno, ale musiałem: a) zamawiać bezpośrednio w nadleśnictwie, b) sam zatroszczyć się o transport, c) czekać prawie dwa miesiące.
Kiedyś drewno opałowe można sobie było zamówić w każdej ilości. Za pocięte i porąbane trzeba było zapłacić więcej, ale to wciąż była dość przystępna cenowo opcja. W dodatku jeśli się trochę poszukało, to można było znaleźć nawet drewno sezonowane.
Teraz awaryjnie "przerzucić się" z węgla na drewno jest bardzo trudno. Po pierwsze drewno u handlarzy jest niemal niedostępne. Po drugie nie ma mowy o materiale wysuszonym. A po trzecie, głównie z uwagi na punkt drugi jest znacznie droższe niż się wydaje z prostych wyliczeń.
Jak sobie ktoś policzy z tabeli kaloryczność drewna to mu wyjdzie, że zimę na węglu przeżyje za 10 000 zł, a na dębie za złoty czterdzieści. Tylko jak się uwzględni, że "metr drewna" u handlarza to nie m3 tylko przestrzenny (jakieś 2/3 m3) oraz rzeczywistą kaloryczność drewna mokrego, to już to przestaje wyglądać tak fajnie. I nie chodzi tylko o konieczność spalenia większej ilości materiału, on przecież i tak wyjdzie taniej niż węgiel po trzy tysiące. Niestety tu jeszcze trzeba się liczyć z tym, że możemy nie być w stanie utrzymać odpowiedniej temperatury na piecu, bo sporo energii pójdzie na odparowanie wody. W końcu istnieje realne ryzyko uszkodzenia kotła.
Jedyną obecnie rozsądną opcją dla zainteresowanych przejściem na drewno jest myślenie o przyszłym sezonie, najlepiej kupując drewno bezpośrednio w nadleśnictwie i samemu je przygotowując. Trzeba wtedy policzyć koszt transportu, piły, paliwa/prądu, naszego czasu (nie tylko przy przygotowywaniu opału ale później przy częstszym chodzeniu do pieca) i uwzględnić miejsce do sezonowania drewna. To wszystko sprawia, że IMHO opalanie drewnem jest bardzo ciekawą alternatywą, ale na lata, a nie na doraźne przetrwanie jednej drogiej zimy.
A tymczasem