Mam świadomość że aktualnie reprezentuję wiekowo średnią tego forum, to znaczy nie jestem najstarszym (ba, do dziadka mi daleko) za młody już też nie bo od dawna żonaty i dzieciaty. Jednakże ta średnia gustów muzycznych potrafi czerpać nie tylko z tego co nowe i czasami dobre, ale w dużej mierze z tego co dojrzalsze i często starsze ode mnie.
Dużo tu zawdzięczam starszemu rodzeństwu co w latach 90tych targało do domu kasety z różnymi nurtami.
Dzisiaj się łapię na tym że młodsze pokolenie 20+ nie wie już nawet kto to Jean Michel Jarre, Vangelis, Enigma, Breguła, Ciechowski, ZZ Top, czy nawet Dire Straits.
A nawet jeśli puścimy im to co "smyra" (subtelnie określając) naszą nostalgię i wspomnienia, po prostu kompletnie tego nie rozumie. Gusty muzyczne wyrabiają się przez edukację i oswajanie. To też w dużej mierze wkład starszych pokoleń, które nam to potrafią smakowicie bardziej lub mniej zaaplikować.
Dzisiaj musi być w teledysku zawartych kilka bóstw nowego pokolenia ... czytaj kasa, dupa, cycek i mieszanina powyższych z dowolną ilością podtekstów. Im więcej bodźców tym lepiej.
W kuchni istnieje ponoć coś takiego jak smak umami, będący kwintesencją czegoś co najsmaczniejsze. Niestety słuchając muzyki jej "smak umami" jest kwestią wyłącznie subiektywną, a przez to każdy musi odkryć go we własnym zakresie. I jak nie można się podzielić odczuciem orgazmu, tak ze smakowaniem muzyki zmuszeni jesteśmy do poszukiwania bratnich dusz.
... no! Pogodziłem wszystkich w tym wątku (już można cytować

)