Flotę zmienić? A na co? Chyba na konia i furmankę, bo jeśli wszyscy jedynie warszawscy przedsiębiorcy zapragną nagle wymienić swoje auta na elektryki, to z miejsca usłyszą terminy dostępności po 3 lata. To już termin dostawy konia z uwzględnieniem czasu na wyhodowanie wychodzi krócej.
Swoją drogą jeżeli naprawdę przejdzie zakaz sprzedaży aut spalinowych po 2035, to lepiej niech rząd planuje budowę nie czterech do sześciu, a czterdziestu do sześćdziesięciu reaktorów jądrowych do tego czasu. Po prostu o tyle wzrośnie wówczas zapotrzebowanie na energię elektryczną, bo my sobie naprawdę nie zdajemy na co dzień sprawy, jak dużo energii czerpiemy z oleju napędowego i benzyny.
Dziś już naprawdę mało kto nie zdaje sobie sprawy z problemu globalnego ocieplenia i tego, że odchodzenie od paliw kopalnych jest kwestią istotną. Ale rozwiązanie tego problemu jest naprawdę nieco bardziej złożone, niż wprowadzenie decyzjami administracyjnymi zakazów poruszania się aut spalinowych czy zakazu ich sprzedaży, bez zatroszczenia się uprzednio, co w zamian.
Technologia, która zastąpi samochody spalinowe musi być naprawdę w miarę tania, bo jeśli taka nie będzie, to tylko my jako bogaty zachód jako tako ją zaadoptujemy, a biedniejsza reszta świata i tak będzie kopcić na potęgę. A następnie i my wrócimy do kopcenia, bo nie mając taniego transportu bardzo, bardzo szybko przestaniemy być "bogatym zachodem" i będziemy już tylko "zachodem".
|