Ponieważ na moim systemowym SSD (500 GB) zostało tylko kilka gigabajtów miejsca, a NVMe ostatnimi czasy naprawdę przyzwoicie potaniały, nadszedł czas na zmianę nośnika.
Na mój gust dzisiaj wybór odpowiedniego modelu jest aż zaskakująco prosty
Pojemność 1 TB, ponieważ na systemowy powinna wystarczyć na dłuższy czas, a jednocześnie wersje 2 TB nie są ani trochę tańsze w przeliczeniu na GB. Natomiast co do wydajności - co prawda od pewnego czasu na rynku mamy już nośniki z PCIe Gen 4, które nie są zresztą znacznie droższe niż Gen 3, ale testy porównawcze wyraźnie pokazują, że dla domowych zastosowań to nie ma większego sensu. Uruchamianie systemu czy większych aplikacji (w większości będą to gry) trwa w zasadzie tyle samo, albo różnice są minimalne. Z kopiowaniem dużych ilości danych też zresztą nie poszalejemy, chyba że między dwoma takimi urządzeniami, a przecież zwykle archiwizuje się na większych HDD. Zewnętrznym SSD nawet z USB 3.2 również wiele nie trzeba, one osiągają ok. 1 GB/s, wciąż znacznie mniej niż oferują "stare" NVMe Gen 3.
No i tak jak rok temu myślałem, że za jakiś czas czeka mnie wydatek 500-600 zł na dysk systemowy, to teraz zakupiłem terabajtowego Lexara w podstawowej wersji 620 (3300 odczyt, 3000 zapis) za 259 zł