Cóż, nawet TAM nie ma samych aniołów

Chyba na całym świecie odbywa się swoisty turniej: egzaminowany vs. egzaminator - kto kogo przechytrzy?
Przyznaję, że o liceach w USA wiem stosunkowo niewiele (ale wydaje mi się, że nauczyciele jednak znacznie bardziej to piętnują, niż u nas, gdzie patrzy się przez palce) - ale na uniwersytecie ściąganie na egzaminach jest w zasadzie niedopuszczalne - sam sposób przeprowadzania egzaminu często to uniemożliwia - często wszyscy w pojedyńczych ławeczkach, dość daleko od siebie, i do tego bardzo napięty czas: dużo do napisania w bardzo krótkim czasie, a więc na szukanie ściąg itd. po prostu nie ma czasu. A próby zerkania gdziekolwiek indziej niż do swojej własnej pracy są na ogół wychwytywane i karane.
I nie jest to opinia wygłaszana na podstawie tzw. Ameryki filmowej.
A opinii o nieuczciwości ściągania też sobie nie wymyśliłem - jest to zdanie, jakie sam od wielu z nich słyszałem. Po prostu diabli ich brali na myśl o tym, że dobrą ocenę, którą jedni uzyskali swą własną pracą, ktoś inny uzyskałby ściągając. Słyszałem też, że donoszenie na ściągających kolegów nie jest może na porządku dziennym, ale zdarza się.