Żeby wygrać shootouta może nie tyle trzeba mieć trochę szczęścia, co nie można mieć za dużo pecha. Na tym poziomie nawet zawodnik spoza touru przy dorwaniu się do piłki raz na jakiś czas sczyści większość stołu - i na to nie istnieje odpowiedź, po prostu się przegrywa. Natomiast Allen zrobił wszystko, żeby nic więcej poza takim ewentualnym podejściem przeciwnika nie mogło mu odebrać tytułu. Świetna gra, no nie całkiem bezbłędna, ale ten spokój i pewność siebie wiele mu dopomogły. W samym finale dwa razy myślałem, że w przyzwyczajenia się pomyli i popełni błąd na odstawnej, nie dotaczając żadnej bili do bandy (szczególnie w momencie, kiedy wyglądało, że będzie stawiał snookera za zieloną, ale na szczęście przytomnie od niej pokierował białą na bandę i dalej za brązową i żółtą). Tu wieloletnie treningi z nieco innym zestawem zasad powodują, że nieraz zawodnicy z automatu popełniają błędy, Allen nawet nie mrugnął. No cóż, należy mu się ten tytuł