Dziś udało się pyknąć 30 km. W tym rekord w półmaratonie (1:42) i potem już lżej kolejne 9 km. Chciałem pobiec trochę więcej, ale coś mnie podkusiło żeby przyspieszyć na początku. Pogoda znośna, trasa w miarę, ale miejscami pojawiały się oblodzenia, które bardzo skutecznie wyciągają resztki sił

, obiad, deser,

i na razie chyba wystarczy