Chardonnay, tym razem australijskie, kupione w Biedrze, zupełnie lepsze.

Tamto z Lidla siarą waliło, do takiego wniosku doszedłem rano w kiblu.
Mam zamiar pić je po włosku, pół na pół z wodą, bo się trochę odwodniłem na tym mrozie. Dodatkowo pije się mało, bo mając na sobie kalesony i trzy pary spodni, to sikanie nie należy do najprostszych czynności.