Onetowa recenzja trochę słodzi, bez wątpienia.
Pomimo bezgranicznej estymy którą darzę Roba, stwierdzenie
"nie słychać ani krzty zmęczenia w głosie Roba Halforda" od dobrego ćwierćwiecza przestało być aktualne niestety. Radzi sobie chłop jak tylko może unikając nut których nie jest już w stanie wyciągnąć, ale na koncertach klasyczne kawałki grane być muszą i wtedy słychać wyraźnie że to już nie to co kiedyś.