Jak się siedzi w domu, to mocna mięta z 3 torebek nie jest niebezpieczna, bo tak mi trawienie poprawiła, że gorzej byłoby daleko od muszli być.
Mięcha świąteczne przejadły mi się, więc jadąc z poprawek krawieckich, gdzie mi kobieta za 10 zeta wyremontowała polar, nabyłem bułkę paryską, ser żółty, ser gorgonzola, oraz salami zwane Wielkopolskie, chyba też jarskie. Zapieksy będą. Prodiż pracuje, a ja sączę Książęce Cherry ALE.
To już kolacja będzie, ponieważ koniec laby, jutro 5:00 trzeba się w robocie zameldować, na całe szczęście znowu poza Warszawą, chociaż niedaleko.