Jak wyjszłem do roboty piątego maja, to właśnie wróciłem. Siedziałem w lesie, w sumie niedaleko domu, ale prawie zdziczałem.

Dzisiaj jako ostatni zgasiłem agregat zasilający kibel na kółkach i opuściłem las, gość sobie swoje przyczepki odebrał później. Zmarzłem tak na nocnych zdjęciach, że aż sobie kurtkę wiatrówkę wczoraj kupiłem, disiaj już była w paczkomacie, teraz już się pierze z chińskiej chemii. Bo najgorszy jest wiatr, wtedy nawet jak jest ciepło, to jest zimno.

z colą.
Edit: Właśnie sobie uświadomiłem, że piorę kurtkę z metką, no cóż, zmęczenie.