Grzeniu musi czasami wejść na dach. To jest jego natura. Takie Pon Farr.
Byłem dzisiaj u fizjoterapeuty. Dowiedziałem się, że mój wypadek nie jest żadnym problemem, że wszystko ładnie się goi (tu myślałem, że mogę już iść do domu), a pojawiający się ból ma genezę w problemach mięśniowo-powięziowych, którymi się zaraz - i na kilku kolejnych spotkaniach - zajmiemy. Dowiedziałem się też, że nie będzie to polegało na delikatnym masażu przez jego piękną asystentkę, tylko na wbijaniu igieł (to nie boli, choć i tak tego nie lubię), a następnie (żeby jednak bolało) gmeraniu nimi wewnątrz ciała. Następnie otrzymałem solenną obietnicę, że "to jeszcze nic, poczekaj no pan jak będę odklejał powięź od mięśni za dwa spotkania, wtedy będzie fajnie"