Ten drugi akapit przypomina mi historię którą opowiadał mi znajomy. Pracował przy domkach kanadyjskich, jego szef nieraz prosił ekipę żeby porobili dłużej, ale któregoś razu narobiło się zamówień, dedlajny i asapy poszły w ruch, najpierw zostali 8h dłużej, potem jeszcze na noc, rano szef przyjechał i powiedział, że przecież to trzeba skończyć, że jeszcze dwie godzinki no i gdzieś tak koło popołudnia, po trzydziestu paru godzinach, wszyscy nałożyli czapli na łeb i skierowali się do wyjścia. Na co on (przywołując relację kolegi, który to zresztą bardzo zabawnie pokazywał) stanął na środku placu, rozłożył ręce i zdziwiony powiedział: "jak to? nie chcecie p i e n i ę d z y?"
No już naprawdę wyłażę z przeziębienia, ciekawe tylko czy jutro uda się potruchtać (24 sierpnia zawody, czasu niewiele).