Ostatnio nie mam sił ani ochoty na żadne tematy. Jeśli wypiję piwo, to jedno, góra dwa, ale 8 razy na 10 i tak biorę bezalkoholowe. Trochę wpłynęło na to złamanie i wykluczenie mnie z biegania na 6 tygodni - skoro i tak tyle mi wypadło, to nie chcę sobie dodatkowo spowalniać powrotu do formy alkoholem. Ale to pomniejsza przyczyna, najważniejsza jest taka, że to co się dziś produkuje już dawno przestało mi smakować i tyle. Pewnie to samo można powiedzieć o chlebie i kiełbasie, no ale chleba jeść nie przestanę (kiełbasę teoretycznie mogę, jeśli wyroby wędliniarskie będą się systematycznie zbliżać do jakości papieru, a mamy dokładnie ten kierunek).
No nic, póki co dobra

wciąż jest dobra, więc wjeżdża kubek #1