Dzisiaj od gorącej duchoty przeszło w podły chłód, oczywiście w czasie dwóch porządnych deszczy. Teraz pada na stałe i tyle.
Ja też padam, bo znowu zrobiłem na raz tyle godzin, co Kowalski w półtora tygodnia, ale już jestem wyszorowany i piję nalewkę śliwkową, której znowu butelkę dostałem.
A na popitkę Pilsner Urquell, niestety z puszki, ale i tak dobry.