Nie dojszłem do wyra, spałem na fotelu. Gorsza sprawa, że spałem przez chwilę jadąc obwodnicą, na ostatnim odcinku, gdzie jedzie się 6 kilometrów przez las i nie ma gdzie zjechać. Podjechałem na osiedlu pod paczkomat, miałem wysiąść, no i otworzyłem oczy 40 minut później. Dawno mnie tak nie sponiewierało zmęczenie.
No więc trzeba zażyć antidotum, michę gorących flaków, które ugotowałem wcześniej, a na deser podwójne espresso.