Dzisiaj biegłem m.in. ulicą, na której rzadko jestem i zobaczyłem przykład prawdziwej ekologii. Mieszka na niej nauczycielka z moich czasów szkolnych, która zresztą uczyła mnie biologii, uczy do dziś, a i jest ponoć zaangażowana w różne projekty ekologiczne. Otóż zobaczyłem zaparkowanego pod jej domem fiata uno, którego pamiętam, że miała jeszcze kiedy ja chodziłem do szkoły. Nawet jeśli założyć, że kupiła go w ostatnim roku mojej nauki, to musi mieć co najmniej 23 lata, ale miała go już chyba wtedy dłużej
Ktoś mógłby powiedzieć: "nie ekologia, tylko zarobki nauczycieli", ale aż tak źle nie jest. Jej mąż to też co prawda nauczyciel, ale to znaczy że przez cały ten czas mieli dwie pensje, no a umówmy się - wymiana fiata uno na cokolwiek nowszego i większego to nie jest wysoki koszt, dziesięć lat temu nie był

Za nic nie mogę sobie przypomnieć, czy mieli dzieci, ale nawet jeśli to jedno czy dwoje, czyli trzymanie tyle lat tego przecież małego i nienowoczesnego już auta to decyzja, a nie przymus. Swoją drogą na tyle na ile mu się przyjrzałem w sztucznym świetle, wyglądał na całkiem fajnie utrzymanego, nie widziałem ani śladu korozji, odstających listew czy czegokolwiek takiego.