Wczorajsza końcówka meczu Selby'ego z Higginsem miała być ciekawa (a często jak się wiele po meczu obiecuje, to rzeczywistość nie dorasta oczekiwaniom), a była wręcz fantastyczna. Siedem frejmów Marka, niemal bezbłędna gra, wynik 8:5, a potem pięć frejmów z rzędu Johna, gdzie widać było jak w książce determinację Szkota, rosnącą pewność, pierwsze błędy Selby'ego, który przecież zwykle pozostaje nieczuły na wszystko, co robią przeciwnicy... Higgins powiedział, że to najważniejsze zwycięstwo w jego karierze. Biorąc pod uwagę, że cztery lata był bez tytułu, a World Open mógł być wyjątkiem (tak jak np. niedawno tytuł Marka Kinga był dla niego tak ważny, ale nie pociągnął za sobą nic więcej) - no to może rzeczywiście tak być. To mówi samo za siebie - 49 lat, dwa tytuły w odstępie trochę ponad miesiąca bodajże i trzecie miejsce w rankingu.
A teraz

i zerkam mecz Reanne Evans z naszym Antkiem Kowalskim, było 4:1 dla Polaka, zrobiło się 4:3. Jestem bardzo ciekawy jutrzejszego występu 14-letniego Michała Szubarczyka, ten chłopak nieraz trenował stół obok kiedy byliśmy na snookerze (pochodzi z Lublina), no widzieliśmy, że on ma formę bez porównania z nami amatorami, ale nie domyślaliśmy się, że w tym wieku da radę grać na takim poziomie

Inna sprawa, że to tylko potwierdza, że nie siedzenie z nosem w smartfonie tylko ciężka praca mogą przynieść takie rezultaty, nawet jeśli nie mieszka się w Sheffield czy Leeds i nie trenuje na co dzień z najlepszymi (choć jeśli Michał dalej tak będzie grał, to pewnie za moment przeniesie się do UK). Pozostaje trzymać za niego kciuki