Taki, dajmy na to, przykładowo, Zetoxa. Co to stał przy murku koło Melaga i patrzył z radosnym uśmiechem na maggie (oczywiście nie mam na myśli jakiegoś dziewczęcia anglosaskiego o tym imieniu). Można by mi zarzucić, że źle pamiętam, ale to nie z głowy, na zdjęcie patrzę. No to ten Zetoxa, nie przymierzając, to mnie się wydaje, że to łobuz jest. Grzeniu by pewnie jeszcze coś tam pododawał. I teraz ja nie wiem, dlaczego on, ten Zetoxa, nie ten Grzeniu, tak rzadko nas przychodzi powyzywać (słusznie) od najgorszych pijaków i innych degeneratów. Jakby to powiedział pewien ogoniasty, to przykre