Dziwny problem z dyskiem
Przyszli do mnie dzisiaj znajomi z dyskiem Segeate'a 20 GB, którego nie mogli uruchomić. U jednego z nich wołał jakiś kod, hasło (nie wiem dokładnie o co chodzi, bo mnie przy tym nie było, a oni nie umieli dokładnie tego określić), u drugiego nie dało się wejść do biosu (jak ten dysk był podpięty).
U mnie w biosie dysk widać. Ale z podłączonym dyskiem nie chciał się uruchomić XP, nawet konsola odzyskiwania systemu. Uruchomił się win98, ale tylko w trybie awaryjnym. Po uruchomieniu partition Magic wywaliło mi komunikat "zła tablica partycji" i PM się zwinął.
Partition Magic uruchomiony z dosu, nie wyświetla żadnych komunikatów i w ogóle nie widzi dysku.
Fdisk również nie widzi dysku.
Po wpisaniu fdisk /mbr dostałem komunikat "Nadrzędny kod uruchamiania nie został zaktualizowany".
Mbrtool przy próbie wymazania tablicy partycji wywalił mi komunikat o błędzie zapisu.
Inny program do partycjonowania też nie widział dysku.
Przy próbie zainstalowania linuxa (chciałem zobaczyć co mi napisze na temat tego dysku) dostałem kilka ekranów komunikatów o błędach odczytu z dysku.
Dysk wygląda na uszkodzony, no ale intryguje mnie ten kod, który komputer wołał u jednego z nich.
Dysk był przez jakiś czas u jakiegoś kuzyna jednego z nich, który lubi grzebać (poszyfrowane dane na dyskach i inne takie pierdoły). Ale co może pomóc jakiś kod na brutalną próbę wymazania tablicy partycji z całym mbr.
Tak na słuch to dysk pracuje, żadnych chrzęstów i chrobotów.
Może padł jakiś układ elektroniczny.
Hm, macie jakieś pomysły?
Dyskusja czysto teoretyczna, bo raczej nie będę już miał do czynienia z tym dyskiem. Nie mam czasu a i znajomi za daleko mieszkają.
Ostatnio zmieniany przez djc : 19.06.2003 o godz. 22:07
|