Ja preferuje Lech'a - tak jakos mi przypasowalo...
Kiedys z kumplami kupilismy po mocnym FAX'ie - boshe...masakra...najgorsze piwo jakie kiedykolwiek pilem...
A jak wpadna "kulturalni"

znajomi to zawsze czeka Guiness w lodoweczce...
OT. Poza tym Malibu + mleko = najlepszy drin

(taki moj prywatny faworyt), chyba ze poznam i posmakuje jakis inny (a
troche tych drinkow jest na swiecie....)