Już nie przesadzajcie! Każdemu zdarzy się pogubić w nieznanym sobie miejscu. Czasem bywa tak, że np. duże auto (ciężarówka, autobus) na sąsiednim pasie zasłoni znaki drogowe - i w tym momencie trudno nawet winić tego, kto źle pojechał - co najwyżej tego, co nie postawił znaku także przy lewym pasie... Na szczęście są jeszcze ludzie uważni i życzliwi dla "zaplątanego", którzy zapobiegli wypadkowi (zapewne).
Zdarzają się też miejsca wyjątkowo "pokrętne" i do tego źle oznakowane, gdzie nietubylec, który danego łamańca nie zna, pogubi się natychmiast.
W niewielkiej odległości od miejsca gdzie mieszkam, ruchliwa a wąska ulica wlotowa do miasta nagle rozszerza się w dwujezdniową, przy czym to właśnie osoby wjeżdżające do miasta muszą wykonać skręt w prawo i lewo by przejechać na właściwą dla swego kierunku jezdnię. Niestety, przez kilka lat po wybudowaniu tej nowej nitki miejsce rozwidlenia było słabo oznakowane - kto tu mieszkał i wiedział, wykonywał odpowiedni manewr, ale przyjezdni często pakowali się prosto, pod prąd jadących z przeciwka. Było trąbienie, błyskanie światłami, pukanie się w głowę, i niestety także kilka poważnych zderzeń czołowych, i to przy dużej prędkości. Zawsze mnie jednak zdumiewało to, że większość tych, którzy wjechali pod prąd, zamiast natychmiast zawrócić do rozwidlenia i pojechać prawidłowo, usiłowała jakoś przepchnąć się pod prąd do najbliższego skrzyżowania, i tam dopiero siali zamęt, próbując przejechać na właściwą nitkę. Tu się dopiero działy cuda, bo przecież nikt nie oczekiwał samochodu wyjeżdżającego w tym miejscu! Od tego czasu minęło już sporo lat, poprawiono oznakowanie, a ludzie się przyzwyczaili. Ale co widziałem, to widziałem!
__________________
pozdrowienia
puch
Ostatnio zmieniany przez puch : 05.12.2003 o godz. 00:32
|