Właściwie to miałem się nie wypowiadać, ale ponieważ dyskusja zeszła na poziom "akademicki" to nie mogę nie podzielić się refleksją wynikającą z lektury topicu i moich obserwacji. Owszem są kluby tzw."studenckie", ale pojęcie "kultury studenckiej" jest już historyczne.Mam na myśli intelektualne wartości kształtowane w dawnych klubach studenckich stanowiących pewnego rodzaju wzorzec zachowań dla młodych ludzi. Kiedyś student to był PAN na którego patrzono z pewnym podziwem i miał on tego świadomośc. Uczelnie kształciły inteligentnych ludzi, teraz w ramach amerykanizacji życia produkują posiadaczy dyplomów o horyzotach niekiedy tak wąskich, że nie potrafią bez błedu ortograficznego napisać prostego zdania , a pojęcie zdania złożonego jest dla nich pojęciem kosmicznym. Ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Kiedyś każdy absolwent wyższej uczelni potencjalnie miał zagwarantowaną możliwość osiagniecia wyższego statusu społecznego - teraz jest potrencjalnym bezrobotnym, a studia są alternatywą braku pracy. I nie zmieni tego grupa "szczurów" ( przykładem takiego studenta jest SID - chcących osiagnąć więcej niż tylko dyplom, tj wiedzę i określone umiejętności praktyczne)
Jak sie zapewne domyślacie mam pewien dystans 'historyczny" do tych spraw, ale często cieszę się że nie jestem w wieku w którym trzeba rozstrzygać dylematy - czy warto z Uczelni wynieść tylko dyplom, czy coś wiecej.
PS. A pić Sid to jednak inaczej się piło, dużo mniej i jednak weselej
|