@Patrix-moim zdaniem mówienie "Nie chce mi się żyć" nie jest normalne. Oczywiście zależy to od człowieka, bo są ludzie, którzy lubią przesadzać na swój temat, wyolbrzymiać swoje przypadłości itp. Jeśli jednak dziewczyna, która tak mówi, jest człowiekiem racjonalnie myślącym, nie biadoli zwykle nad sobą bez powodu, nie przesadza w zwykłych sprawach... to może znaczyć, że takimi hasłami skrycie prosi o pomoc, bo nie może sobie poradzić z czymś. Być może ze sobą, ze swoim związkiem; nie może dogadać się z rodzicami/chłopakiem i to jej bardzo ciąży, a boi się mówić o tym otwarcie.
Może to świadczyć o depresji albo po prostu chce zwrócić na siebie uwagę. W obu przypadkach trzeba by człowiekowi pomóc, bo, wyłączając osoby lubujące się w lamentowaniu nad sobą, może czuje się osamotniony, nie rozumiany...
Natomiast co do spraw typowo kobiecych, to takie one nie muszą być. W końcu chłopcy to też wasz problem, jeśli nie chcecie nabawić się dzieciaka. Ja uważam, że jeśli ma się już tego <w miarę>

stałego partnera, to warto zainwestować w antykoncepcję hormonalną, czyli tabletki popularnie mówiąc. Nie ma co się bawić w kalendarzyki (znamy wyż demograficzny z początku lat 80') i inne metody naturalne-to dobre dla małżeństw, które nie mogą się zdecydować, czy chcą, czy nie. Tabletki dają ok.98% skuteczności, co ważne dla młodej dziewczyny-zawierają przeważnie (zależy od doboru) małą dawkę hormonów, co sprawia, że ona nie przytyje, poza tym zapobiegają rakowi np, piersi. Same plusy moim zdaniem, a mała niedogodność, że trzeba je brać codziennie o tej samej porze jest łatwa do przeskoczenia.