Cytat:
Napisany przez pawelblu
Niby w naszym raju jest ponad 90% katolikow. Tak naprawde jest to 80% schematycznych dewotow ktorzy nie mysla tylko wykonuja nabyte schematy, a to nie o to chodzi. Prawdziwy katolik jest osoba myslaca i kreatywna, bo Biblia wymaga od niego inicjatywy w roznych sytuacjach. Tak naprawde Kosciol i religia w wydaniu ziemskim jest wypadkowa z Blibli i slabosci ludzkich ktorzy ja tworza.
Co do scigania z urzedu - pewnie ze nie wszedzie sie sciga ale w polsce tak.
|
Wiesz, bylem ostatnio w Kosciele, pierwszy raz od naprawde wielu lat (mysle, ze z 6-7 na pewno). Mialem po prostu potrzebe na chwile wyciszenia, znalezienie sie w miejscu, gdzie moge spokojnie w ciszy przemyslec kilka spraw. A Kosciol wydawal sie pod tym wzgledem idealny.
No wiec poszedlem. Na poczatku jeszcze, niejako z ciekawosci, przygladalem sie, jak wyglada msza. I to, co zobaczylem, bardzo mnie zasmucilo. Znaczna wiekszosc ludzi, ktorzy tam byli, nie przyszla z wewnetrznej potrzeby, aby spotkac sie z Bogiem, poczuc jego bliskosc w tak specjalnym miejscu, jakim jest Kosciol. Przyszla tam po prostu, aby poczuc sie "dobrymi katolikami", spelnic swoj niby obowiazek pojawienia sie w tym miejscu raz w tygodniu. A wszystko to, co mowili, czy spiewali, wyglaszali po prostu automatycznie - jak wyuczone na pamiec regulki, bez zadnego przekonania, czy zadnej wewnetrznej glebii. I po co to? Jaki to ma sens?
Niech mnie ktos poprawi, jesli sie myle, ale wychodzi na to, ze wieloktrotny morderca, ktory dzien przed smiercia pojdzie sie wyspowiadac i dostanie rozgrzeszenie, jest lepszy od spokojnego staruszka, ktory cale zycie zyl nikomu nie wadzac i nikogo nie krzywdzac, ale nie chodzil do Kosciola, bo nie czul takiej potrzeby.
Jaki sens ma chodzenie do Kosciola co niedziele, jesli nie czujemy takiej wewnetrznej potrzeby? Jaki sens ma automatyczne wyglaszanie modlitw i piesni, ktore tak naprawde nic dla nas nie znacza? Czy to czyni z nas "prawdziwych" Katolikow?
A jesli tak, to ja takim nie jestem i byc nie zamierzam. Nie bede chodzil do Kosciola tylko dlatego, ze teoretycznie jest to obowiazkowe, nie bede zmuszal sie do modlitwy, jezeli nie mam ochoty na rozmowe z Bogiem. Zamierzam natomiast, podobnie, jak do tej pory, zyc tak, zeby nikogo nie krzywdzic, i starac sie zawsze pomagac, jezeli ktos mnie o ta pomoc poprosi. A czy jest to zgodne z dziesiecioma, piecioma, czy siedmioma przykazaniami/grzechami czy jeszcze czyms tam innym? Nie wiem i szczerze mowiac, niespecjalnie mnie to interesuje.
A jesli chodzi o zarty z Boga, Jezusa i ogolnie uczuc religijnych to nie uwazam tego za z gory zle. Smiac, w pewnych granicach dobrego smaku, mozna sie praktycznie z wszystkiego. Nie mozna niczego traktowac az tak powaznie, zeby jako bluznierstwo traktowac kazdy zart na ten temat. Panowie, odrobine wyrozumialosci i spojrzenia na niektore sprawy z lekko przymruzonym okiem