być może, ale za to tutaj człowieka wypala zgryzota, że nic nie osiągnie uczciwą pracą i że za przeproszeniem można zap^##^@*@$^% całe życie i nic się z tego nie ma... wydaje mi się że gorsze to drugie...
nie wiem, czy ktoś z was oglądał kilka dni temu, na TVP2 o 22:40 szedł program "Warto rozmawiać", gdzie właśnie poruszony był temat wyjazdów młodych [głównie] ludzi za granicę, w większości właśnie do Anglii i Irlandii - wypowiadali się sami zainteresowani, i to w 99,95% przypadków właśnie w stylu takim, że w Polsce nie ma czego szukać, że jest źle, że "wszyscy wiedzą jak jest" etc. etc.
na pytanie zadane przez reporterkę "Kiedy wracasz do Polski?" jeden gość udzielił odpowiedzi: "NIGDY." - i to chyba kwituje całą dyskusję
owszem, zgadzam się z tym, że wyjeżdżając gdzieś, jest się obcym, nawet jeśli po jakimś czasie "wtopisz" się w ludność tubylczą, to i tak pozostaje świadomość, że jest się obcym... mimo wszystko, nawet gdzieś głęboko, głęboko - ale jeśli na szali postawi się to, że pracując w Polsce w dwie osoby [mąż i żona] i wypruwając sobie żyły nie osiągnie się niczego, żyje się od pierwszego do pierwszego, kasy wystarczy jedynie na przeżycie i jako-takie wyżywienie, nie mówiąc o takich akcjach jak własny dom/mieszkania, dzieci etc. - no to chyba decyzja jest jasna
rembrant, powodzenia, myślę że na pewno twoja decyzja była ze wszech miar słuszna
