fakt - w akademiku kiedys na sankach jezdzilismy hamujac na kaloryferach pietro nizej
przed rozpoczesciem zjadow mialy gustowne gierkowskie drewniane obudowy
po zakonczeniu juz nie...
swoja droga - musialem uciekac przed jedna z portierek - przelecialem przez czyjs otwarty pokoj zostawiajac w nim sanki i wyszedlem przez okno na gzyms - niestey droge do okna kibla zagrodzil mi zsyp na smieci wiec musialem sie wrocic, a tam juz siedzialo dwoch mieszkancow tegoz pokoju - mili dosc ciekawe miny jak wszedlem do pokoju oknem, powiedzialem czesc i wyszedlem drzwiami...
wlasciciela sanek (owczesnego - wczesniej zawinol je z jakiegos osrodka narciarskiego ponoc, pozniej stracil w bojce na osiedlu) wlasciciele pokoju znali wiec sie nie troszczylem o przedmiot zamieszania
|