Raz a dobrze (ŁÓDŹ)
Ponad sto wind stanęło wczoraj jednocześnie w wieżowcach przy ulicach: Marysińskiej, Łagiewnickiej, Inflanckiej, Zagajnikowej, Marynarskiej i kilku innych. Uwięzionych w nich zostało co najmniej kilkadziesiąt osób.
Wszystko przez nieostrożnego robotnika, który kilofem uszkodził kabel elektryczny - informuje "Express Ilustrowany".
Kilka minut po godzinie 12 mieszkańców wieżowca przy ul. Marynarskiej zaalarmował głośny krzyk. Odgłosy wydobywały się z windy. "Pomocy! Pomocy! Jest mi słabo! Duszę się!" - krzyczała 57- letnia Maria Laksander, uwięziona w ciemnej windzie wieżowca.
Na ratunek kobiecie ruszyli sąsiedzi i mąż. "Zabrakło w domu prądu i nagle usłyszałem rozpaczliwy krzyk żony. Próbowałem sam otworzyć drzwi windy kluczem francuskim, ale nie dałem rady" - relacjonuje Jacek Laksander, mąż uwięzionej.
Na pomoc fachowców z pogotowia dźwigowego trzeba było jednak poczekać. W podobnej sytuacji jak pani Maria było bowiem wiele innych osób. Każda akcja ratownicza trwa kilka minut. W ruch poszły młotki i kombinerki. "Czegoś takiego już dawno nie widziałem. W ciągu pół godziny otworzyłem kilkanaście wind" - mówi Piotr Kostrzycki z pogotowia dźwigowego.
|