najbardziej boli mnie to, że porządni i sumienni pracodawcy często są tak obciążeni podatkami, że mimo chęci, nie opłaca im się zatrudniać nowych pracowników.
przy tak przedziwnie skonstruowanym systemie, opłaca się brać na kilka miesięcy osobę z UP na staż, lub tzw "prace interwencyjne", gdzie zasuwa się za 400-600 zł, niż zatrudniać pełnowartościowego pracownika.
nie wspomnę już o armii emerytów zajmujących stołki młodym, za których to pracodawca nie musi płacić ZUS.
w efekcie mają po 2-3 tys./m-c a młodzi siedzą na garnuszku rodziców, pracują za grosze albo nielegalnie.
a potem płacz, że z braku perspektyw my młodzi zdolni wyjeżdżamy za granicę