Wasze ulubione sceny filmowe
tak pytam z ciekawości, wczoraj miałem na ten temat wielką dyskusję w gronie przyjaciół. Na początek moje ulubione 2 sceny filmowe.
Sam początek "Czasu Apokalipsy", gdy piękny tropikalny las zamienia sie w jedną kulę ognia, odgłos lecących śmigłowców, który aż wibruje w mózgu i towarzyszy temu przepiękna, oniryczna, hipnotyzująca piosenka Doors-ów. Zawsze ta scena mnie wgniata w fotel.
Druga scena z całkiem innej beczki, to udawany orgazm przez Meg Ryan w restauracji, w fajnej komedii romantycznej "Kiedy Harry poznał Sally".
__________________
c'est la vie !!!
|