Przeżyłem to klasycznie. Oglądaliśmy jakiś film w nocy i przerwano go. To był chyba film Św. Michał miał koguta.... Rano wstałem jak zawsze o 9 w niedzielę aby zobaczyć Teleranek (tak,tak, dlatego piszę klasycznie...) Ale TV nie działał - nie było programu. Rodzinka zaczeła się powoli zwlekać z tapczanów, robić późne śniadanie. Gdzieś koło 11 czy 12 Babcia włączyła radio i usłyszała kawałek mowy Jaruzela. Jakaś wojna - powiedziała. No i po chwili już wiedzieliśmy. Po Kościele, przyjechali do nas Rodzice Taty, wpadli znajomi z bliska. No i zaczęły się rozmowy, dyskusje... Nie jestem pewny ale wieczorem był chyba film Jarzebina Czerwona w TV (wojenny). A potem się zaczeło. Po Legnickiej jeździły czołgi, suki. Byłem wtedy w podstawówce.
Między innymi za to nie znoszę komunistów. I nikt mnie nie przekona o teorii mniejszego zła. Kiedy przypomnę sobie seanse nienawiści Uszatego, który dziś jest popularnym choć kontowersyjnym redaktorem (tfu !). I pomyśleć,że czytają go ci, co mówili o nim wtedy jak najgorzej... Ja mówię tak dalej i nie czytam jego szmatławca.
Po latach jeden stary człowiek przywalił innego starego człowieka w czarnych okularach kawałkiem cegły. Za to co było.... Ten starszy pan od kamienia już nie żyje.
Jabba
__________________
SITH LORD
|