Dobrze to pamiętam, dziękuję Bogu, że się skończyło, nie chciałbym przeżywać drugi raz.
Rano oczywiście byłem zaniepokojony "nieobecnością" Teleranka, mój Tato chyba coś podejrzewał, bo natychmiast chwycił za telefon (nie działał, rzecz jasna), po czym nakazał mi, bym zostawił włączony telewizor, więc z przemówienia nic nie straciliśmy.
Po południu cała rodzina (mój tato i jego dwóch braci z rodzinami) spotkaliśmy się u moich dziadków na rodzinnej naradzie, oczywiście jako bardzo młody wiekiem wiedziałem, że raczej nie powinienem się odzywać. Zastanawiano się, co będzie dalej (wejdą, czy nie) co dalej robić (czynnie czy biernie). W minorowych nastrojach rozjechaliśmy się do domów, wielokrotnie po drodze sprawdzani przez patrole i rogatki ZOMO, wszak to był Gdańsk, kolebka, siedziba Solidarności na Grunwaldzkiej już była wówczas spacyfikowana, wielu znajomych Taty spędziło najbliższe Święta "poza domem".
Mimo bardzo młodego wieku, to w tamtych czasach (tak mi się zdaje) wykrystalizowały się moje poglądy polityczne.
|