wspolczuje .. nienawidze jak komp sie nie odpala...
w sierpniu mialem taka przygode (zasilka padla, tez modecon !) i o maly wlos podczas testow najpierw nie zjaralem cpu (nie dokrecilem poprawnie wiatraka - anti burn shield piszczalo a ja nie wiedzialem o co chodzi) a potem o malo co go nie wywalilem na smietnik bo myslalem ze juz zjarany (razem z moim ukochanym mobo solteka).
no ale wracajac do tematu - mnie takze wydaje sie ze USB raczej nie powinno nic zepsuc, chociaz z drugiej strony przez USB leci pol ampera, a jesli ten kabel z jakiegos powodu nie spelnia specyfikacji USB (np. wadliwa konstrukcja) to cholera wie co ten pradzik mogl zjarac. To ze USB jest bezpieczne przy prawidlowym uzytkowaniu nie oznacza jeszcze ze wytrzyma bezposrednie zwarcie albo podlaczenie 220V.
Przykladowo: nikt nie robi urzadzen USB pobierajacych wiecej niz 500mA. To dlaczego producent plyty glownej mialby ja zabezpieczyc przed wiekszym poborem mocy (skoro pewne jest ze nikt takiego urzadzenia nie podlaczy bo taki sprzet nie istnieje)? Teraz jesli ktos zewrze koncowke USB to przez kabelek pojdzie kilka(nascie) amperow i mamy zjarane mobo i zasilacz. Ale nikt o zdrowych zmyslach tego nie zrobi wiec port jest bezpieczny

Oczywiscie to takie przypuszczenia z cyklu "co by bylo gdyby"