Uważam że to jest przejaw nowoczesnego niewolnictwa. Lepiej zorganizowanego niż na początku 19 wieku w USA. Teraz niewolnik sam się wystawia na targ. Przedtem niewolnik był niewolnikiem ale pan zapewniał mu dach nad głową i strawę aby niewolnik nie zginął z głodu. Teraz niewolnik sam się o to ma zatroszczyć.
Wtedy jak nie było pracy to zły pan sprzedawał niewolnika innemu, zabierając ojca czy matkę dzieciom. Dzisiaj niewolnik sam odchodzi od żony czy dzieci i jedzie pracować do obcego kraju. Czasami nie wraca, a jak wraca to jako inny człowiek. Takie dwa lata na zachodzie zmieniają człowieka tak że potem po powrocie to chyba tylko rozwód; nie można się dogadać bo rodzina w kraju nie rozumie że można żyć inaczej a tego co wrócił stresuje że w Polsce nie da się żyć w taki sposób jak tam. Nowoczesnemu niewolnikowi podczas jego pracy na zachodzie jest lepiej niż było mu w Polsce. Ale czyż nie można powiedzieć tego samego o Negrze porwanym z Afryki na Amerykańską plantację? W Ameryce czekał nadzorca z batem - to prawda, ale codziennie miska ryżu była. W Afryce jak nie upolował to nie jadł (chyba że kolegę), a zamiast tego nadzorcy z batem czyhały lamparty, lwy i podobne zwierzaki które nie raniły lecz zabijały. W Afryce miał chatke z trzciny, w Ameryce zamieszkał w czworakach. Nadzorca także pędził Negrów do rzeki aby raczyli się umyć - czego w Afryce nie praktykowano, a dzięki temu myciu spadła chorowalność. Listę tą można ciągnąć i można udowodnić że niewolnictwo wcale nie było takie złe.