Bad blocki są to fizyczne uszkodzenia powierzchni dysku, które powodują niemożność odczytania z nich danych. Programy jak Scandisk, czy Norton Disk Doctor, zaznaczają takie uszkodzone miejsca, przez co zapis na nich nie będzie przeprowadzany i bad blocki zostaną całkowicie zignorowane. Chociaż ich obecność nie powoduje błędnej pracy dysku, to obniża to samopoczucie użytkownika

i nie należy się z tego cieszyć. Serwis wydaje się tu najlepszym rozwiazaniem. Naprawa na własny rachunek nie wchodzi w grę - po prostu się nie da, bo jeżeli talerze dysku są uszkodzone, to należałoby je wymienić. Co innego, gdy są to błędy logiczne - powstałe na skutek błędu programu wykonującego skanowanie powierzchni, pomimo dobrej kondycji samego dysku.
Sądzę, że powinieneś oddać dysk do serwisu w ramach gwarancji. W swej "historii" miałem dysk Western Digital 9,5 GB. Podczas wizyty z dyskiem w kawiarence internetowej, ten wysunął mi się z kieszeni i spadł na chodnik. Po upadku obudowa była cała, żadnych śladów uszkodzeń itp. Ale po powrocie do domq okazało się, że wszelkie dane "poszły na grzyby"; Scandisk wykazał, że na dysku znajduje się kilka gigabajtów uszkodzonych sektorów. Jako, że dysk był dosłownie nowy i bardzo drogi, więc nie nie bardzo byłem skłonny go wyrzucić. Po skontaktowaniu się z serwisem, miły pan zabrał dysk do naprawy. Za kilka dni dostałę o wiele lepszy Seagate U6

- czyli serwis jest najlepszym rozwiązaniem. Dysk ten mam do dziś, jednak i on ma bad blocki - przez to, że został przypadkowo pochlapany płynem (dobrze, że nie doznał prawdziwej kąpieli).