"Znikajace" pociski.
Centrum miasta, srodek dnia. Glowny bohater (dobry glina) prawie ginie potracony przez samochod jakiegos zle zyczacego mu typa.

Natychmiast wyciaga pistolet wystrzeliwywuje mase pociskow, w kierunku uciekajacego. Trafia jednym, moze dwoma. reszta "znika" - nikt z przypadkowych przechodniow nie zostaje nawet drasniety. Nawet zakladajac, ze ktos krzykanl: "HE'S GOT A GUN!!!" i wszyscy sie polozyli na ziemi to co z rykoszetami?
Rykoszety.
Gosc biegnie po asfalcie/betonie. Strzelaja do niego. Kolo nog widac gdzie trafiaja pociski - iskry, dym - dlaczego zaden nie trafia?
Pociski i samochody.
Samochody albo moga przyjac kilka kilogramow "olowiu" i dalej dosc dobrze jezdza, albo wybuchaja po trafianiu kilkoma pociskami.
I ostatnio kilka razy zauwazone: opony samochodu piszcza podczas gwaltownych zakretow zarowno na asfalcie jak i na ubitej ziemnej drodze.