Borat w sądzie, czyli uważaj gdy nagrywasz pijanego
Sacha Baron Cohen, który jako Borat, kazachski reporter z filmu "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej", zrobił sobie kilka żartów z ludzi nie do końca poinformowanych, w jakim pojawią się filmie, ma pierwszy sądowy proces, który wytoczyły mu jego dwie nieświadome gwiazdy.
Baron Cohen pozwany został przez dwóch studentów z Południowej Karoliny, którzy wypowiadali przed kamerą seksistowskie i rasistowskie uwagi. Obaj twierdzą, że w czasie kiedy podpisywali zgodę na wykorzystanie tych ujęć w filmie, byli pijani. Twierdzą także, że filmowcy zapewniali ich, że obraz, w którym wykorzystane zostaną ich wypowiedzi, nigdy nie będzie wyświetlany w Stanach Zjednoczonych. Domagają się więc usunięcia go z ekranów amerykańskich kin.
Studenci nie zgodzili się na publiczne ujawnianie ich nazwisk w obawie przed kolejnymi upokorzeniami. Ich prawnik twierdzi, że główną przyczyną złożenia pozwu jest oszustwo, którego dopuścili się twórcy "Borata". Zgodnie z dokumentami złożonymi w sądzie studenci wyszukani zostali w domu swojego uniwersyteckiego bractwa. Filmowcy wybrali trzy osoby w tym dwójkę powodów i zabrali je do baru. Tutaj po chwili mocnego picia, dali im do podpisania dokumenty, w których zgadzali się na występ w filmie opisywanym przez twórców jako utrzymany w stylu dokumentu i zapewnili ich, że obraz pokazany zostanie tylko w Europie. W ukończonym filmie jeden z "aktorów" narzeka na to, że według niego cała władza skoncentrowana jest w rękach mniejszości narodowych, a drugi obraża kobiety kiedy okazuje się, że ich nowy przyjaciel, reporter z Kazachstanu, nie może pogodzić się z faktem, że obiekt jego miłości, Pamela Anderson, pojawiła się w filmie erotycznym.
źródło: stopklatka.pl
Prawdę mówiąc dla mnie to trochę śmieszne.... każdy próbuję jakąś kasę w USA wyciągnąć na czym się tylko da