XIX w.Gleboka Syberia. Wiatr i śnieżyca.Tundra zmrozona na -40*C albo i
lepiej. Przez zaspy przedziera sie w strone śniegiem zasypanej chaty, gdzie
tylko widac strużke dymu z komina, okutany w łachmany przypominające waciak
stary wedrowiec. Twarz jego stężała od zimna i cała zasniezona. Sople na
wąsach, brwiach i brodzie zwisaja do ziemi. Widać, ze mocno chlopina
strudzony dluga wedrówką po bezkresach Syberii. Jednakże z wielkim trudem,
wytrwale brnie po pachy w sniegu i dociera wreszcie do chaty. Zamrozonym
kosturem, który ledwo trzyma skostniala i osłabla dloń stuka do drzwi.
- Ktooo taaam? - odzywa sie z wnetrza chaty głuchy glos.
- To jaaa, Iwan Pietrooowicz - odpowiada zachryplym gardlowym glosem
starzec.
- Czeeego chce-cie? - pada pytanie.
- Czy Nina Pawlowna jest w dooomu? - zapytuje strudzony wedrowiec.
- Nie, jej nie ma - pada odpowiedź.
- A gdzie ona? - starzec slabnącym glosem woła.
- Jak to, przecież juz ze dwa lata temu jak do Moskwy wyjechala.
Wtedy starzec już resztką sil i z rozpaczą w glosie rzecze: Oj, to nie jest
dobrze, ja poruchać przyszedlem...
*z grupy pl.listserv.chomor-l
|