Pozytywy gorączki sobotniej nocy. Impreza integracyjna (bez połówek). Kiedy na początku, moi kumple technomagowie zaczęli pić, przesiadłem się do stolika panienek. He,he,wiadomo, Princess tam siedziała
. Koledzy pili i jedli a ja się bawiłem, tańczyłem także z Princess (pochwaliła mnie nawet), oraz innymi Koleżankami. Odpał miałem dość ostry mimo braku wspomagania (co to jest ten kieliszek wina)... Przy kawałku I love Rock'n'Roll wykonałem metalowe wejścia - machanie "piórami" (headbenging), "granie na gitarze", grymasy ala Kiss, padanie na kolana przed Koleżanką z redakcji
. Z jedną padłem na podłogę... Kiedy przyszła Królewna , też ją "zgarnąłem" do tańca. Dzięki niej zasiliłem też stolik redakcyjny (młodszy) i potańczyłem z Jej Koleżankami. Zresztą moimi też.
Princess martwiła się po powrót, więc jej go zapewniłem ("
Legion - zawsze wierny !" - to hasło ją przekonało; jak też autobus jadący z 1.5 h
]. W 40 minut byłem z powrotem i zająłem się adorowaniem Królewny, dość padnietej zresztą z powodu pracy. Pogoniłem nawet jednego kolesia chętnego do tańca z nią, kiedy obiecała go mnie. Awantury nie było, a On gratulował mi...schudnięcia
. Bawiłem się znakomicie, na koniec jeszcze, kiedy My Queen usiłowała wyjść, bo rano miała robotę i ktoś jej obiecał podwózke, to oczywiście go pogoniłem ("spadaj od mojej Sister") i sam ją odwiozłem.
Jedzenie było super (nie jadłem), wódy darmowej mnóstwo (nie piłem) ale szybko skończyły się soki i napoje (shit !). Piwo darmowe było. Parę osób uwaliło się, jeden drastycznie.