akcja taka..koles wlaczyl walka na caly regulator tak ze cala sala go slyszala, a wykladowca go zignorowal - olal, ja sie wkurzylem i powiedzialem mu zby to wylaczyl bo mu sprawie manto...niestety jak siedzial to wygladal przecietnie, ale jak wstal to dosiegalem mu do ramion, wiekszy i szerszy, slowem, zle ocenilem przeciwnika...skonczylo sie to dla mnie rozbitym nosem, poplamionuymi ubrankami i bolem szczeki....niestety ani rrazu go nie trafilem bo mial rece jak wiosla wiec tzrymal mnie daleko, pozatym po pierwszej lucie odechcialo mi sie walczyc

, najgorsze to to ze zrobilem to w budynku po wyjsciu z sali i przy wszystkich, nawet wykladowca widzial...
moze cos o przyczynach, teraz jestem na pierwszym roku na polibudzie i przychodzi tam bydlo, nie szanujace ani wykladowcow - sami to powiedzieli ze ten rocznik to koszmar na jawie - ani innych studentow.
oprocz tego jestem na 4 roku na innym weydziale i juz jestem tzw stary wyjadacz - i moze to tez mialo wplyw na moja reakcje.
mam ich wszystkich olac czy co, dobrze postapilem czy zle?? czy sadzicie ze sie cos zmieni n uczelini??
PS jak wyjalem kose to koles sie uspokoil bo by mnie przerobil na zarcie dla psow, potem jeszxcze sobie pogadalismy..ale przyjaciolmi chyba nie zostaniemy