Nie ma sensu inwestowac w fundusze nieagresywne.
Juz tlumacze dlaczego.
Wszystkie fundusze maja swoje zalozenia.
Np. Citi akcji swego czasu, obecnie Legg Mason mial (nie wiem czy nadal ma) zalozenia ze ok 90% jest w akcjach. 10% np. w obligacjach.
Jak wezmiesz jakis zrownowazony to okaze sie ze np. 40% ma w akcjach, 40% w obligacjach, 20% w jakis innych papierach dluznych.
ALE ...
Koszt zarzadzania zwykle w obu wynosi 3-4%.
I teraz meritum. Nie ma sensu placic 3-4% rocznie (co jest rozkladane na np. 0,01% dziennie nizszej wyceny) kosztow zarzadzania, gdy wiekszosc aktywow jest w instrumentach ktore przynosza ok. 5% zysku rocznie, a tak naprawde realny zysk 'netto' jest wypracowywany tylko na akcjach. Juz duzo bardziej racjonalne bylo wlozenie 70% w fundusz agresywny (on bedzie mial tyle akcji ile 50% agresywnego i 50% zrownowazonego) i 30% w konto oszczednosciowe oprocentowane 4,5-5%, ktore nie bedzie obciazane oplata za zarzadzanie.
|